Elana Toruń – Pogoń Lębork 3:0 (29.4.17)

Spóźnione, ale szczere podsumowanie meczu Elana – Pogoń made by Wagon Trzeci feat. Ekspert F.
29.4.14, III liga, grupa II, Elana Toruń – Pogoń Lębork 3:0.
PRZEJECHANE KILOMETRY:
7 (w jedną stronę) trochę miejskim autobusem, trochę autem i kawałek na własnych nogach. Droga nie przebiegała w prostej linii z punktu A do punktu B, ale wyjście na mecz z Ekspertem F. musi tak wyglądać, bo nie jesteśmy już juniorami i przed zawodami musimy się przeprowadzić odpowiednią rozgrzewkę.
BILETY:
Karnet za 60 PLN wykorzystany po raz drugi, chyba będę w plecy na tej inwestycji. Wejściówka jednorazowa w cenie 10 lub 8 PLN.
SPIKER:
Niezastąpiony rezydent chyba wcześniej wyjechał na majówkę. Zmiennik wprawdzie był, ale bez polotu.
Z PIWEM NA STADION:
Organizacyjna paranoja to w Toruniu standard, klepanie na bramce jest dość szczegółowe i mocno opóźnia wejście. Tym razem również utknęliśmy i sędzia musiał zacząć bez nas.
Ponieważ trudno coś wnieść, trzeba coś lekko dziabnąć wcześniej, co też zrobiliśmy. Zresztą pisałem już o delikatnej, aczkolwiek profesjonalnej rozgrzewce.
CATERING:
Rewelacyjna gięta (6 PLN) i najlepszy żurek w mieście (5 albo 6 złociszy, dokładnie nie pamiętam) są dla wielu fanów nieodłącznym elementem meczu na stadionie im. Duneckiego. Dla nas również.
Elana Toruń – Pogoń Lębork 3:0. Typowa majowa pogoda na grilla. #meczing #stadioning
Opublikowany przez Pociąg do futbolu na 29 kwietnia 2017
Żeby jednak nie było samych ochów i achów – kolejny raz nie było piwa, co niektórzy znieśli bardzo źle i chcieli spierdalać po doładowanie już przed przerwą, a potem w 60. i 70. minucie meczu.
TABLICA WYNIKÓW:
Kolorowy telebim tym razem ułożył cyferki we właściwej kolejności, niespodziewanie dla siebie i zgromadzonej publiczności.
WC:
Lokalizacja pod trybuną i stan sanitarno-epidemiologiczny nie uległy zmianie.
DOPING MIEJSCOWYCH:
Młyn na jakieś cztery stówki, doping przyzwoity, ale do pełnej mocy czegoś cały czas brakuje. Tak naprawdę ożywili się w drugiej połowie, gdy na sektorze zaczęli pojawiać się…
ZORGANIZOWANI PRZYJEZDNI:
Dotarli z dużym opóźnieniem w około 60 głów, w lekko… hhhmm „atletycznym” składzie.
Samo wejście na sektor zajęło im ponad 30 minut, i ostatecznie zobaczyli tylko ostatnie pół godziny meczu. Rozwiesili kilka flag, a dopingowali całkiem dobrze, chociaż ich zachowanie po meczu wskazywało, że piłkarze na to nie zasługiwali.
Więcej zdjęć z trybun znajdziecie klikając tutaj.
TEKST MECZU:
– To co ten klub z nami robi to już podpada pod syndrom sztokholmski.
Komentarza nie będzie. KMWTW 😉
OGÓLNA FAJNOŚĆ:
5,5/10.
WOLNE WNIOSKI:
Na ten mecz wpadłem w zasadzie prosto po powrocie z małego tournee po hiszpańskich stadionach i szok sportowo-kulturowy był taki, jakbyście wskoczyli do lodowatego jeziora prosto po wyjściu z sauny. Każdy, kto choć raz tego spróbował, wie, że brzmi to przerażająco, ale jest absurdalnie przyjemne. Coś jest chyba na rzeczy z tym syndromem sztokholmskim…
Obserwuj nas